Strona jest obsługiwana przez - Kasyno online

XWNZX

XWNZX

Ansa

Nazwa zespołu jakoś jednoznacznie nasuwa mi na myśl klimaty oscylujące wokół emocore’a czy post hardcore. I jest w tym sporo prawdy, choć muzykę Ansa trudno jednoznacznie zaszufladkować. Na szczęście jeśli chodzi o emo, nie są to płaczliwe dźwięki dla depresjonujących się podrostków, tylko całkiem dojrzałe poruszające kompozycje, będące znakomitym tłem do refleksyjnych tekstów. Personalnie jest to pięciu fajnych chłopaków, całkiem inteligentnych i wrażliwych, bo mimo młodego wieku mają dobrze poukładane pod kopułą. Mają do powiedzenia dużo ciekawych rzeczy i z powodzeniem łączą to z robieniem fajnej muzy. Warto poznać ich bliżej. Na pytania w imieniu zespołu odpowiada Maciej (M - wokal) oraz Mrówa (Mr - bębny). ~Dq.

Przedstawcie zespół, kto z kim, dlaczego, po co?
M: ANSA, to pięciu chłopaków z małego miasta na północnym Mazowszu oraz z małej miejscowości zwanej Gąsocinem, leżącej nieopodal Ciechanowa. Historia tego zespołu jest zwyczajna jak wielu innych zespołów - wspólne spędzanie czasu, rozmowy na poważne i mniej poważne tematy, wspólne słuchanie muzyki, jeżdżenie na koncerty, imprezy itd. Czterech z pięciu nas już wcześniej grało w jednym zespole, który się posypał. Żeby grać dalej potrzebny był bębniarz. Znalazł się on niedaleko, a mianowicie na współdzielonej salce prób i został nim Mrówa, ówczesny wokalista 365 Dni. Tak uformował się skład, w którym obecnie gramy. A dlaczego i po co? Z kilku tak naprawdę powodów. Pierwszy to zamiłowanie do klimatu i muzyki hardcore punk i nie tylko. Drugi powód jest taki, że chcieliśmy stworzyć zespół, który będzie "jakiś", który ma coś do powiedzenia na tematy polityczno-społeczne, zarówno w tekstach jak i na koncertach. Powstanie i funkcjonowanie tego zespołu jest naszą pewnego rodzaju formą braku zgody na zastaną rzeczywistość, sposobem wylania frustracji i gniewu wobec pewnych zachowań i postaw ludzkich, które to często przynoszą bezsensownie krzywdę drugiemu człowiekowi. Ten zespół jest nośnikiem naszych emocji i pewnych idei, w które staramy się wierzyć mimo wszystko.

Gracie muzykę, którą trudno zaszufladkować, rozbudowane emocjonalne kompozycje. Skąd pomysł, inspiracje do takiego grania? Do kogo adresujecie swoje dźwięki?
Mr: Tak naprawdę sami nie potrafimy naszej muzyki do końca zaszufladkować. To co gramy, to wypadkowa tego czego słuchamy, a słuchamy oprócz klasycznego hardcore punka i jego najróżniejszych odmian i nurtów, także black, thrash czy death metalu, post-rocka i post metalu, muzyki filmowej czy nawet reggae i dub. Możemy pozostać przy określeniu tego, co tworzymy, jako emocjonalnego hardcore punka, bo to chyba dosyć szerokie i najbezpieczniejsze określenie dla naszej muzyki. W recenzjach płyty czy w relacjach z koncertów niektórzy porównują nas do Złodziei Rowerów, Die Last czy April. Z jednej strony nie do końca zgadzamy się z takimi porównaniami, bo według naszej subiektywnej opinii gramy nieco inaczej, teksty też stylistycznie czy treściowo odbiegają od wymienionych zespołów. Z drugiej strony wiadomo, że każdy młody zespół w Polsce grający emocjonalną odmianę hardcore punka, będzie porównywany prędzej czy później do wymienionych tu klasyków i tego uniknąć się nie da. Oczywiście nie ukrywamy, że też kształciliśmy swój gust muzyczny także na tych kapelach i generalnie granie takiej muzyki w Polsce zawsze będzie dla nich pewnym hołdem.

Zauważyłem, że często gracie koncerty w skrajnie różnorodnych zestawach kapel, od melodyjnego oi punka, po folk, ska, itd. Jak wasze granie odbierane jest przez publiczność o tak zróżnicowanych gustach?
Mr: Gramy z kapelami grającymi różną muzykę, ale specjalnie nam to nie przeszkadza, myślę, że nawet nam się to podoba. Wszak dla nas punk czy hardcore to nie tylko muzyka, ale pewien wspólny mianownik, spojrzenie na świat, stanie w pewnych fundamentalnych kwestiach "po tej samej stronie barykady". Okazuje się często, że zespół, który gra street punka czy metalcore'a to goście patrzący na świat podobnie jak my, zgadzamy się w wielu kwestiach pozamuzycznych i to w sumie jest tu najważniejsze. To jaki kto gra gatunek muzyki, to dla nas różnica kosmetyczna. Tak samo jest z ludźmi, którzy są na tych koncertach. Znajdzie się zawsze ktoś, komu nasza muzyka się nie spodoba. Ale znajdą się też właśnie ludzie, którzy mimo tego, że na co dzień słuchają beatdown hardcore, czy jakiegoś oi punka podejdą, podzielą się uwagami. Podziękują za koncert, wypiją piwo, pogadają na różne tematy, bez jakiejś specjalnej spiny, że gramy emo itd. Na pewno nie chcielibyśmy się zamykać w jakimś emo gettcie i grać tylko z emo zespołami, bo to byłoby słabe i najzwyczajniej nudne.

Na koncie macie bardzo gustownie wydaną płytę, która w mojej opinii jest smaczną ucztą dla ucha nie tylko muzycznie. Odnoszę wrażenie, że teksty są nie mniej istotne. O czym ważnym mówi ANSA i co istotnego chce przekazać?
M: Przede wszystkim chcemy przedstawić pogląd na świat, w którym nie ma miejsca na jakiekolwiek uprzedzenia, pogardę dla drugiego istnienia. Niestety żyjemy w społeczeństwie dotkniętym totalnym upadkiem wartości i poczucia godności, gdzie przymyka się oko na otaczającą nas krzywdę drugiego człowieka. Stajemy się obojętni na cierpienie, dopóki nie dotknie nas to osobiście. Może to zbyt ambitne, ale chcemy otworzyć ludziom oczy, nauczyć ich widzieć w innych kolorach niż tylko szarym.
Odnoszę wrażenie, że wasze teksty często ubrane w poetycką formę i metafory są bardzo niejednoznaczne i dają możliwość wielu interpretacji. Czy przy ostrych dźwiękach gitar nie lepiej byłoby walić kawę na ławę, bez ogródek mówić jak jest?
M: To nie jest tak, że chcemy narzucić konkretną formę odbioru jakiegoś utworu. Takie działanie powoduje, że trafia on do węższego grona osób zainteresowanych wyłącznie tym tematem. Jeśli chodzi o interpretację dajemy szerokie pole do popisu, każdy znajdzie coś dla siebie i każdy może to przełożyć na swoje doświadczenia i przeżycia. Tekst mniej bezpośredni, a bardziej złożony i metaforyczny pobudza wyobraźnię i angażuje słuchacza w jego treść. Poza tym tak skonstruowane teksty bardziej wpasowują się w stylistykę muzyki, którą gramy.

Fragment tekstu "Okręt" mówi "przepłyńmy wszystko wzdłuż i wszerz, wystawmy swoją flagę, by każdy wiedział kim jesteśmy i jakie mamy cele, mimo sztormów, brunatnych głazów, płyniemy dalej, bo to ma sens". Zastanawia mnie czy chodzi o afirmację swojego światopoglądu, czy może przez te "brunatne głazy" jest to tak naprawdę dość radykalny tekst antyfaszystowski.
M: „Okręt” jest numerem stricte anty-faszystowskim. To my wszyscy, którzy sprzeciwiamy się nacjonalizmowi, rasizmowi, i każdej innej formie pogardy w stosunku do drugiego istnienia, jesteśmy załogą tego okrętu.

Kawałek "Definicja" w bezpośredni sposób odziera ze złudzeń, pokazując standardy życia oparte na pozornej wolności, przemocy, wyzysku i innych pierwotnych instynktach. Ale w innych swoich piosenkach często mówicie o dążeniach do rozwoju, stawaniu się lepszym, samoświadomości, odkrywaniu, poznawaniu. Zastanawiam się czy to się w ogóle opłaca. Czy w dzisiejszym świecie nie lepiej być po prostu cynicznym, mentalnym pustakiem i oszczędzić sobie świadomości istnienia wielu przykrych rzeczy?
M: Wielu z nas tak pędzi do przodu, że pewnych rzeczy nie dostrzega. Działamy na sprawdzonym już od wielu lat schemacie. Przychodzisz na świat, zostajesz ochrzczony, od małego mówią ci, że jedynym celem w życiu jest skończyć dobrą szkołę, znaleźć świetnie płatną pracę, wstąpić w związek małżeński, spłodzić dzieci. Krok po kroku realizujesz ten z góry założony plan, uparcie się go trzymając. Zakładasz klapki na oczy i do przodu. Jednak czasami coś idzie niezgodnie z założeniami, zatrzymujesz się i dostrzegasz jaki ten świat jest naprawdę. Dostrzegasz tą wcześniej już wspomnianą szarość. Wyścig szczurów, aby tylko gromadzić jak najwięcej i wejść w społecznej drabinie jak najwyżej. W ludzkich oczach widzisz wcześniej niezauważalną krzywdę. Chyba tak już jest, że niektórzy mają w sobie pewną wrażliwość, i muszą się już z nią borykać do końca swych dni. Nie każdy potrafi po prostu iść do przodu mając w dupie całą resztę.

Słucham słów piosenki "życie to nie maraton, czas zwolnić bieg, zatrzymaj się na moment, pomyśl nad swoim życiem" i zastanawiam się, czy młodzi mało refleksyjni ludzie, żyjący szybko, niesieni kultem młodości i propagandą sukcesu, w ogóle mają czas i chcą się nad tym zastanawiać? Po co niby mieliby to robić?
M: Pędzimy do przodu i nagle zdajemy sobie sprawę, że pewne chwile już nie powrócą, straciliśmy je właśnie przez ten pęd, gonitwą za dobrobytem, karierą. Potem w przyszłości wynikają z tego pewne frustracje, że nasze życie mogłoby potoczyć się całkiem inaczej, że straciliśmy szansę na o wiele szczęśliwsze życie. Jesteśmy psychicznymi wrakami ludzi, którzy nienawidzą swoich żon i dzieci, wszystkich wokół i swojego życia. Dlatego warto się po prostu zatrzymać, przemyśleć swoje kroki, zmienić plany, docenić swoich przyjaciół. Zacząć się po prostu cieszyć życiem, realizować marzenia, zamiast ślepo gnać za mamoną. Wydaje nam się, że ta gra jest warta świeczki.

Ogólny obraz przesłania wyłaniający się z waszych nagrań, to taka tęsknota za lepszym światem, troszkę idealistyczna i naiwna. Czy będąc "tylko liściem, niesionym przez wiatr w kolejne dni, kroplą wody idącą pod prąd z płynącym czasem", można mieć istotny wpływ na to, aby choć trochę realizować swoje tęsknoty? Warto się na to porywać?
M: Kto ma mieć wpływ jak nie my? Ten świat zmusił nas do tego żeby naiwnie wierzyć w zmiany, które być może nigdy nie nastąpią. Jednak życie jest zbyt krótkie żeby się poddać. Warto walczyć, warto dążyć do realizacji tych idealistycznych celów, osiągając chociażby tylko małą ich część. Jak mierzyć, to tylko wysoko. Jak śpiewał klasyk: "Czy w ogóle coś udało nam się zmienić? Nic! Albo prawie, prawie nic!".

Wywiad pójdzie do zina, który określa się straight edge i nie może zabraknąć tu pytania w temacie. Czy ktoś w zespole jest lub był sXe. Co myślicie o takim pomyśle na życie?
Mr: W zespole nie mamy żadnego straight edge'a - ani byłego, ani zapewne przyszłego, chociaż nigdy nie mów nigdy (hehe). Co do pomysłu na życie - wolna wola. Jeżeli ktoś ma wewnętrzną potrzebę odrzucenia wszelkiego rodzaju używek, to ma jak najbardziej do tego prawo, to jego osobisty wybór. Mamy kolegów, którzy są sXe, gramy z kapelami sXe i nie ma między nami jakichś barier z tego powodu. My mamy stosunek do tego taki, że wszystko jest dla ludzi. Każdy człowiek może robić tak naprawdę co tylko chce, o ile swoim postępowaniem nie uprzykrza życia drugiej osobie. Nie ukrywamy, że lubimy spalić blanta w swoim towarzystwie, czy wypić kilka piw przy rozmowie, ale nasz stosunek do twardych narkotyków jest raczej krytyczny. Ja osobiście mieszkałem od dziecka na blokowisku, gdzie moi koledzy z tamtych czasów, z którymi się wychowywałem nie stronili od mocniejszych narkotyków, czy imprez suto zakrapianych hektolitrami wódki czy alkoholu zakupionego z "mety". Widziałem jak mocno zmieniają się pod wpływem białego proszku. Stawali się oderwanymi od rzeczywistości, agresywnymi socjopatami i jak mocno to niszczyło im życie. Część w porę się ogarnęła, ale są tacy, którzy teraz są trzydziestoletnimi przegranymi, smutnymi ludźmi, którzy codziennie o szóstej rano stoją pod spożywczakiem. Czekają tylko na to, żeby wyciągnąć drobniaki od przechodzących ludzi i kupić tani alkohol, aby zaspokoić poranne delirium. Co do przypadkowego seksu, to też w sumie kwestia dyskusyjna. Jeżeli dwie osoby decydują się na coś nie szkodząc tym nikomu, mogą robić ze sobą co tylko chcą. Nie obchodzi nas, czy są ze sobą w związku czy nie, czy to jest np. facet i dziewczyna, czy może dwóch facetów. To ich indywidualna sprawa, kwestia umowy między dwojgiem dorosłych ludzi. Parafrazując kolejnego klasyka “ich ciało - ich wybór”. Podsumowując - jeżeli ktoś czuje się lepiej z tym, że jest sXe to super, jeżeli ktoś nie stroni od używek, ale panuje nad tym co robi, to też Spoko. Ale jeżeli ktoś szuka ujścia swoich frustracji w alkoholu i narkotykach, krzywdzi przy tym siebie i swoich bliskich to lepiej jednak, żeby został straight edge!

Jakie plany i marzenia macie jako zespół, ale też i osobiste.
Mr: Marzenia i plany chyba nie są zbyt wygórowane. Chcemy jeszcze trochę pograć, chociaż te kilka lat, nagrać kolejny pełny album i zwiedzić kawałek Europy z naszą muzyką. Takie plany w najbliższym czasie, a więcej informacji podamy zapewne niedługo naszymi kanałami. Osobiste plany i marzenia to chyba takie, żeby ułożyć sobie życie w ten sposób, aby robić to co się kocha, nie dając przy tym ciała i żyć zgodnie ze swoim sumieniem. Tylko tyle i aż tyle w dzisiejszej rzeczywistości.

Dzięki za wywiad.

(#1, wiosna /lato 2015)
Obsługiwane przez usługę Blogger .